Ministranci Przysłopia
Od kiedy na Zakamieniu w Zawoi pojawili się karmelici bosi, od wtedy nasi ojcowie zawsze mogli liczyć na służbę liturgiczną ołtarza. Ministrantami i lektorami byli nasi dziadkowie, ojcowie, a teraz jesteśmy nimi my. To najbardziej stabilna i trwała wspólnota wokół naszego kościoła. Na przestrzeni lat oczywiście raz było nas mniej, raz więcej przy ołtarzu, ale jak nam opowiadają nasi rodzice, a dzisiaj sami to potwierdzamy, to zawsze w tę posługę przy ołtarzu wkładane było całe nasze serce. Kiedy na Przysłopiu istniała jeszcze szkoła podstawowa, nasz udział i obecność podczas Eucharystii były bardziej widoczne. Dzisiaj, kiedy uczymy się w kilku różnych szkołach, stanowi to trudność, ale i tak staramy się jak najczęściej uczestniczyć we mszy świętej w ciągu tygodnia, kiedy jest ona po południu w miesiącach maju, październiku i grudniu.
Oczywiście niedzielna Eucharystia jest sercem naszej służby i dlatego w każdą niedzielę podczas sumy staramy się zapewnić uroczystą asystę liturgiczną z krzyżem, świecami i kadzidłem. W ostatnich latach liczba ministrantów dynamicznie się zmieniała. Na chwilę obecną, w naszej małej, liczącej zaledwie 450 mieszkańców parafii jest nas dwudziestu, w tym sześciu lektorów. Wiek naszej ministranckiej wspólnoty to już sześciolatki, aż po dwudziestolatków. Bardzo nas cieszy, że nasi najstarsi koledzy mimo wieku nie opuszczają ministranckich szeregów, a najmłodsi szybko się garną. Warto jeszcze dodać, że podczas wakacji do naszej stałej ekipy dołączają ministranci spoza parafii, ale mający swoje korzenie na Przysłopiu.
Jako „ministry”, bo tak często jesteśmy określani przez lokalną społeczność, obok służby liturgicznej chętnie pomagamy w różnych pracach porządkowych wokół klasztoru naszych ojców karmelitów. Ponadto angażujemy się w różne inicjatywy i wydarzenia naszej parafii, takie jak: misterium męki Pańskiej, koncerty, teledyski. Zaś sport, a szczególnie piłka nożna to jeden ze sposobów na wspólne spędzanie wolnego czasu. Część z nas zasila szeregi Ochotniczej Straży Pożarnej w Zawoi-Przysłop. Dobrą formą integracji naszej wspólnoty są wspólne wyjazdy. W ostatnim czasie byliśmy na raftingu rzeką Dunajec, spływie kajakowym na Sanie, na wycieczkach do Przemyśla, na wyjazdach na Mazury i w Tatrach na Giewoncie, a niektórzy z nas uczestniczyli również w parafialnej pielgrzymce do Włoch. Dlatego że ministranci to sąsiedzi, znajomi, koledzy i przyjaciele, mamy nadzieję, że naszą posługą i zaangażowaniem pomagamy innym w drodze do Boga.
Patron naszych ministrantów
Św. Dominik Savio urodził się 2. kwietnia 1842 roku w Riva di Chieri w okolicy Turynu, we Włoszech. Jego rodzice, Karol Savio – rzemieślnik i Brygida Gajato – wiejska krawcowa, byli prostymi ludźmi. Dominik uczęszczał do szkółki prowadzonej przez miejscowego proboszcza i już w wieku 5 lat służył do Mszy Świętej. Znaczna odległość do kościoła oraz trudne warunki pogodowe nie przeszkadzały mu w posłudze oraz modlitwie. Zapytany czy nie boi się chodzić sam tak daleko, odpowiedział: Nie jestem sam. Jest ze mną Najświętsza Maria Panna i mój Anioł Stróż. Dnia 8 kwietnia 1849 r. w Wielkanoc przyjął pierwszą Komunię Świętą. Ze strony księdza proboszcza był to akt odwagi, gdyż w owych czasach panowało przekonanie, że do sakramentów pokuty i ołtarza należy dopuszczać w wieku znacznie późniejszym. Pewnego dnia po generalnej spowiedzi i po Komunii Świętej napisał akt ofiarowania się Matce Bożej Niepokalanej i złożył go na jej ołtarzu: Maryjo, ofiaruję Ci swoje serce. Spraw, aby zawsze było twoim. Jezu i Maryjo bądźcie zawsze moimi przyjaciółmi. Błagam Was, abym raczej umarł, niż bym miał przez nieszczęście popełnić choć jeden grzech.
W wieku 12 lat spotkał św. Jana Bosko i został przyjęty do oratorium przez niego prowadzonym. Dominik był znany w Oratorium jako osoba gorliwie praktykująca i nie zaniedbująca okazji do modlitwy. Późną jesienią 1856 roku Dominik zaczął cierpieć na bardzo zaawansowaną chorobę płuc. Męczył się kilka miesięcy. 9 marca 1857 roku, zaopatrzony Sakramentami Świętymi, kiedy ojciec czytał mu modlitwy, tuż przed śmiercią chłopiec zawołał: „Do widzenia, ojcze! Do widzenia! O, jakie piękne rzeczy widzę!”