Ojciec Bernard Smyrak OCD
MAGNIFICAT
Za wielki życia dar, za cień rodzimej strzechy,
za wszystkie łzy, uśmiechy, za piękna zachwyt, czar.
Za zdroje żywych wód, za łaski Bożej tchnienie,
za miłość i zbawienie, za Boskiej uczty cud.
Za wszystkich ufań kwiat. O Matko, ma miłości!
Niech z Tobą pieśń wdzięczności śpiewam Twe Magnificat!
o. Bernard Smyrak OCD
Zawoja – największa i najdłuższa wieś w Polsce rozciąga się na długości 18 kilometrów wzdłuż rzeki Skawicy i jej dopływów i otoczona jest trzema wyniosłymi pasmami górskimi – Babiej Góry (1725 m), Policy (1369 m) i Jałowca (1111 m). W paśmie Jałowca pomiędzy szczytami Kiczora i Magurka położone jest płaskie siodło Przysłop i przysiółek o tej samej nazwie. Na obrzeżu tego przysiółka, na południowym stoku niewielkiego wzniesienia Biały Kamień, w miejscu zwanym Zakamień albo Za Kamieniem, otoczony wokoło jodłowymi lasami i amfiteatralnie posadzony, z pięknymi widokami na dolinę rzeczki Skawica i pasmo Policy, przycupnął klasztor i dom rekolekcyjny prowadzone przez zakonników z Zakonu Braci Bosych Najświętszej Marii Panny z Góry Karmel. Dlaczego i w jaki sposób karmelici bosi znaleźli się na tym końcu świata?
Pomysłodawcą, inicjatorem i pierwszym realizatorem budowy, spiritus movens lokacji klasztorku był karmelita, zawojanin pochodzący z nieodległego maleńkiego przysiółka Śpikówka ojciec Bernard od Matki Bożej Smyrak OCD (1910–1980). Klasztor nie jest jedynym dziełem jego życia. Ojciec Smyrak wpisał się trwale w historię również jako tłumacz, pisarz, poeta, redaktor naczelny „Głosu Karmelu”, recenzent pracy seminaryjnej św. Jana Pawła II, płomienny kaznodzieja głoszący rekolekcje i misje w całej Polsce, rozsławiający i popularyzujący karmelitański zakon, swoim życiem i działalnością kształtujący jego wizerunek. Dzięki jego publikacjom, książkom i dramatom oraz szeroko zakrojonej działalności rekolekcyjnej i kaznodziejskiej charyzmaty Karmelu szeroko rozpoznawalne stały się w Polsce. Mimo oczywistych trudności, jakie spotyka się przy tłumaczeniu poezji, jego pełny przekład dzieł św. Jana od Krzyża jest, dzięki literackim talentom tłumacza, niepozbawiony swobody, która przecież w niczym nie zmienia myśli świętego: „Przeczytałem najpierw cały kantyk (…) Myślę, że treść dobrze oddana. Chciałem też, by język polski był jaki taki (…). I te długie zdania hiszpańskie skracałem jak mogłem (…). Poezja Pieśni Duchowej pełna jest symboliki i przenośni, myślę więc, że to tłumaczenie trochę wolniejsze nie zepsuje jej nic, a ścisłe tłumaczenie nie oddałoby tego piękna, a byłoby szkoda. Esencją pieśni są objaśnienia, a te starałem się dobrze oddać”.
Przekłady o. Bernarda dzieł św. Jana od Krzyża oparte na hiszpańskim oryginale są do dziś uznawane za najlepsze i wznawiane nieustannie. Na prośbę o. Franciszka Kozickiego przejrzał i poprawił zakwestionowane przez kościelną cenzurę poezje św. Teresy z Lisieux, które tłumaczone były przez Paulinę Kowalczewską. Usunął z nich błędy teologiczne i stylistyczne, opatrzył uwagami korektorskimi i opracował szatę graficzną. Przetłumaczył też z greki hymn Akathistos, który koncentruje się wokół tematu obecności Maryi w tajemnicy Słowa Wcielonego i jego Kościoła.
W twórczości prozatorskiej posługiwał się o. Bernard różnymi formami literackimi: pisał modlitewniki, życiorysy świętych, zbiory rozmyślań i kazań, monografie i artykuły popularyzatorskie. Był płodnym pisarzem, do roku 1950 w „Głosie Karmelu” ukazało się ponad 250 artykułów napisanych przez niego, w latach 1937–1939 na 48 pozycji, które ukazały się nakładem wydawnictwa „Głosu Karmelu”, 22 pozycje napisał bohater naszego opracowania. Jest też autorem wierszy, z których 100 zostało opublikowane, reszta pozostała w formie rękopisów i maszynopisów.
Nie było mu także obce dramatopisarstwo, znamy go jako autora kilku utworów scenicznych, w tym Misterium Męki Pańskiej, które od 1947 r. nieprzerwanie wystawiane jest przez parafian w Zawoi-Zakamień w okresie Wielkiego Postu. W komentarzach i opracowaniach podkreślane są piękno, płynność i barwność języka, wartki i nienużący styl, dzięki któremu jego książki czytało się jednym tchem. Jego Znak Zbawienia odczytywany był podczas nowenn szkaplerznych, Najboleśniejsza stanowiła wątek rozważań wielkopostnych nie tylko dla wiernych, ale też dla biskupów, po lekturze Bez Zmazy Prymas Tysiąclecia, bł. Stefan Wyszyński skierował do autora podziękowania: „Płodne pióro Ojca mogłoby się pokusić o opracowanie kilku książeczek maryjnych przeznaczonych dla poszczególnych stanów”. Prymas podczas uwięzienia w Stoczku Warmińskim rozczytywał się w innym dziele o. Bernarda, Święty Józef a człowiek współczesny. Także św. Jan Paweł Wielki pisząc na seminarium u ks. prof. Ignacego Różyckiego pracę magisterską pt. „Pojęcie środka zjednoczenia duszy z Bogiem w nauce św. Jana od Krzyża”, o konsultację w tej materii zwracał się do o. Bernarda Smyraka, który w tym czasie dopracowywał swoje tłumaczenia dzieł karmelitańskiego świętego.
Kanwą do opracowania i przedstawienia przez grupę parafian z Zawoi-Zakamień i gości z zespołu „Juzyna” z Zawoi koncertu kolęd w styczniu 2024 r. była książeczka autorstwa o. Bernarda Świat kolend. Przejawiał też ojciec talent muzyczny. Sam grał na akordeonie, nawet pomimo pewnego niedowładu w ręce, który pozostał mu po ranie odniesionej w czasie Powstania Warszawskiego. Przez krótki okres zajmował się orkiestrą dętą z Zawoi, marzyło mu się stworzenie wokół klasztoru na Przysłopiu kompleksu pasyjnego podobnego do kalwaryjskiego, choć w mniejszej skali, opracował dla orkiestry dętej pieśni do odgrywania przy poszczególnych stacjach, jest też autorem linii melodycznych kilku pieśni: „Maryjo, ach jakżeś wspaniała”, „Pójdę, kędy mnie wzywa mój Pan”, „Wśród smutku opuszczenia” czy „Pośród zawojskich gór”, do której to pieśni napisał też tekst. Parafianie pod kierownictwem o. Mariusza Wójtowicza opracowali tę pieśń i przygotowali teledysk promujący talenty o. Bernarda, a także piękno okolicznych gór, lasów, pól i hal. Zachęcamy do jego obejrzenia i wysłuchania, dostępny jest w przestrzeni Internetu.
Bernard Smyrak urodził się 21 lutego 1910 r. w przysiółku Śpikówka jako ósme dziecko Józefa i Marianny. Rodzice utrzymywali się z pracy w gospodarstwie rolnym położonym na ubogich, kamienistych górskich glebach. Wpoili swoim dzieciom pracowitość i pobożność oraz szczególne nabożeństwo do Matki Bożej. W takiej atmosferze wzrastał mały Bernard. Początkowo lekcje pobierał prywatnie, jednak widząc jego nadzwyczajne zdolności i zapał do nauki rodzice zdecydowali się w 1919 r. posłać go do odległej pięcioklasowej szkoły w centrum Zawoi. Koszty edukacji pokrywał częściowo sam, udzielając kolegom korepetycji. Był uczniem bardzo zdolnym i mimo częstych absencji spowodowanych odległością od szkoły i trudnościami w dotarciu do niej po zasypanych śniegami albo uszkodzonych ulewami drogach, ukończył szkołę z wyróżnieniem w 1924 r. W tym samym roku po zdaniu egzaminów rozpoczął naukę w Prywatnym Gimnazjum oo. Karmelitów Bosych w Wadowicach. W czasie nauki w gimnazjum zmarł jego ojciec i ciężar finansowy kształcenia młodego Bernarda przejął jego najstarszy brat Kazimierz. W szkole młodzieniec nadal należał do czołówki najlepszych uczniów, interesował się szczególnie literaturą romantyczną i poezją, organizował przedstawienia i odczyty poetyckie, sam rozpoczął pierwsze próby literackie. W gimnazjum zapoznał się też z życiem karmelitańskim i to poskutkowało jego wstąpieniem w lipcu 1929 r. do nowicjatu w Czernej. Rok nowicjatu służył nie tylko rozpoznaniu swojego powołania, ale też wdrożeniu w surowe zakonne życie wypełnione nauką, pracą i modlitwą. Od pierwszych dni brat Bernard oddał się całkowicie praktykom życia nowicjackiego. Dwudziestego dziewiątego lipca 1929 r. złożył śluby czasowe i do 20 czerwca 1930 r. pozostał w Czernej, zapoznając się z podstawami filozofii, doskonaląc łaciński język i uzupełniając wiedzę humanistyczną. Po roku czterech najzdolniejszych uczniów, w tym br. Bernarda przełożeni wyłączyli z normalnego toku studiów filozoficznych i polecili im dodatkowo opanować program starszych klas gimnazjalnych celem przygotowania do eksternistycznego zdania matury. Brat Bernard w maju 1932 r. wraz z kolegami pomyślnie zdał maturę i otrzymał świadectwo dojrzałości, miesiąc później zdał egzaminy z filozofii, a po kolejnym miesiącu rozpoczął studia teologiczne w Krakowie. W tym samym roku 31 lipca złożył wieczyste śluby zakonne na ręce prowincjała o. Tomasza Pikonia. Studia teologiczne ukończył bez problemu, pracując równocześnie w wydawnictwie „Głosu Karmelu” przy adiustacji tekstów, redagowaniu pisma i innych pracach wydawniczych, a także zamieszczając na jego łamach własne wiersze i drobne utwory. Po zdaniu egzaminu z teologii otrzymał br. Bernard 14 października 1934 r. z rąk biskupa Stanisława Rosponda święcenia diakonatu, a 29 czerwca następnego roku z rąk tego samego biskupa przyjął święcenia kapłańskie.
Kilka dni po otrzymaniu święceń o. Bernard skierowany został na dalsze studia do Hiszpanii w celu nauki języka hiszpańskiego oraz zapoznania się i pogłębienia doktryny św. Jana od Krzyża i św. Teresy z Ávili. Dziesiątego lipca 1935 r. wyjechał do klasztoru w Burgos, po drodze odwiedzając klasztor w Lisieux, gdzie odprawił jedną ze swoich prymicyjnych mszy, rozmawiał z rodzonymi siostrami św. Teresy od Dzieciątka Jezus i zapoznał się z jej życiem. Owocem pobytu o. Bernarda w Lisieux była wydana w 1938 r. książka Jej śladem poświęcona duchowości św. Teresy od Dzieciątka Jezus i przeznaczona szczególnie dla dziewcząt i młodych kobiet. W Hiszpanii przez dziewięć miesięcy bardzo intensywnie pracował nad dziełami karmelitańskich mistyków, szczególnie św. Jana od Krzyża, tłumaczył je na język polski, dokonywał korekty przysłanych z redakcji „Głosu Karmelu” tekstów, pisał własne teksty do tego wydawnictwa, przysłał też stamtąd rękopis pierwszej swojej książki Najboleśniejsza zawierającej rozważania o Matce Bożej Bolesnej.
Jest to jedno z najbardziej osobistych dzieł jego życia: „Te myśli są całkowicie z mojego biednego serca (…). Nie są to dociekania, wyszukane rozumowania, nawet nie rozmyślania systematyczne, lecz obrazy i sceny, możliwie żywe i uchwytne myśli przewodnie (…), by każda dusza wypowiedziała (swe uczucia) z serca wprost do serca Matki (…). Wszak z Matką rozmawia się najlepiej sercem, bez wielu słów”.
W czasie pobytu o. Bernarda w Hiszpanii wybuchła wojna domowa, która przyniosła ze sobą śmierć 500 tysięcy osób i emigrację dalszych 300 tysięcy. Podsycana przez lata nienawiść pomiędzy ugrupowaniami konserwatywnymi a lewicowo-liberalno-komunistycznymi zaowocowała wielkim okrucieństwem przejawiającym się także w prześladowaniu Kościoła. Ojciec Bernard tak pisze w swojej korespondencji: „Nie idzie tu o reformy społeczne, o poprawę doli ludu, ale o całkowity przewrót, o zwalczenie Boga i katolicyzmu. By to osiągnąć, czerwoni nie cofnęli się przed niczym (...). Najwymowniejszym dowodem na to, że zupełne zniszczenie świątyń i zgładzenie całkowite kapłanów było z góry postanowione, jest przerażająca cyfra ofiar (...). Możemy liczbę kościołów zniszczonych albo całkowicie spustoszonych określić na około 20 000. Liczba zamordowanych kapłanów w diecezjach spustoszonych średnio 40 na 100, w niektórych nawet 80 na stu (...). Polowano na nich z psami, ścigano poprzez góry, tropiono zawzięcie, gdzie mogli się ukryć. Mordowano ich bez procesu, często natychmiast, dlatego tylko, że byli kapłanami”.
Z powodu zagrożenia ze strony komunistycznych bojówek o. Bernard otrzymał polecenie powrotu. Jednak podczas podróży został schwytany i rozpoznany jako kapłan. Epizod ten mocno wpłynął na dalsze działania ojca, szczególnie na jego zaangażowanie w budowę klasztoru w Zawoi-Zakamień. Relacja z jego spotkania z republikańskim oddziałem partyzanckim znana jest w całej Zawoi w różnych wersjach, wszyscy rozmówcy powołują się na bezpośrednie słowa o. Bernarda. Po schwytaniu przez partyzantów został bez sądu skazany na karę śmierci. Partyzanci chcąc przyczynić mu dodatkowego cierpienia, widząc nadchodzącą burzę, włożyli o. Bernarda do łódki – bez wody pitnej, jedzenia i wioseł i w czasie odpływu odepchnęli łódź od brzegu, drwiąc przy tym, że jego jedyną szansą uratowania są modły wznoszone do nieba, a on, jako ksiądz, powinien mieć tam większe względy. Odepchnięta łódka oddaliła się od lądu, jednak skazaniec nie poddał się rozpaczy. Ufny w słowa św. Teresy od Jezusa, która pisze, że nigdy się nie zdarzyło, aby prosząc św. Józefa o pomoc w trudnych chwilach życia, spotkał ją jakiś zawód, że wszystkie prośby zanoszone do tego świętego z ufnością, zostają wysłuchane, zaczął się gorąco modlić za pośrednictwem św. Opiekuna i złożył ślub, że jeśli zostanie uratowany, zbuduje kaplicę pod jego wezwaniem. Jego modlitwy szybko zostały wysłuchane. Nadciągająca burza przeszła bokiem, wiatr zmienił kierunek i łódka kilka kilometrów dalej została dopchnięta przez wiatr do brzegu.
Uratowany o. Bernard wrócił do Polski w kwietniu 1936 r. i od razu rzucił się w wir pracy. Już 9 maja tegoż roku powierzono mu funkcję redaktora „Głosu Karmelu”, który wtedy borykał się z dużymi trudnościami. Ojciec Smyrak zreformował mocno redakcję czasopisma, wzbogacił i unowocześnił jego szatę graficzną, zorganizował grupę stałych współpracowników, powiększył objętość pisma, poszerzył grupę odbiorców przez reklamy oraz organizowane konkursy, rozpoczął wydawanie „Kalendarza Głosu Karmelu” i zapoczątkował druk serii wydawniczej „Bibliotheca Carmelitana”, sam pisał wiele materiałów do czasopisma (niektóre numery zawierały w 80 procentach teksty pisane osobiście przez niego) oraz książek do serii wydawniczej. Mimo nawału prac nie zaniedbywał swoich kapłańskich obowiązków takich, jak msze święte, posługa spowiedzi, kazania i rekolekcje, ale też poszerzał swoją działalność duszpasterską. Pod nieobecność założyciela zgromadzenia Sióstr Karmelitanek Dzieciątka Jezus o. Bernard był ich kierownikiem duchowym, przeprowadzał rekolekcje, dni skupienia, organizował dla nich pomoc materialną.
Dwukrotnie organizował wielkie (około 800 osób) pielgrzymki specjalnymi pociągami do Matki Bożej Ostrobramskiej, w latach 1936–1938 organizował pielgrzymki dla III Zakonu Karmelitańskiego do Czernej do grobu św. Rafała Kalinowskiego, w lipcu 1938 r. powołany został na magistra dla kleryków w Krakowie, w 1937 r. rozpoczął też starania o nabycie działki w Zawoi Przysłop z przeznaczeniem na wybudowanie obiecanej św. Józefowi kaplicy.
W tymże samym roku dwie mieszkanki Zawoi i równocześnie członkinie III Zakonu Karmelitańskiego Kunegunda Oleksa i Maria Bielas złożyły obietnicę darowania 17 morgów ziemi wraz z domem dla krakowskiej prowincji zakonu karmelitańskiego na ręce o. Bernarda, pod warunkiem zapewnienia im dożywotniego utrzymania. Mimo pewnych zastrzeżeń prowincjał o. Franciszek Kozicki i definitorium prowincjalne podjęli decyzję o przyjęciu darowizny z przeznaczeniem na budowę domu wypoczynkowego dla młodzieży i wykładowców z wadowickiego gimnazjum. Budowa domu powierzona została dyrektorowi tegoż gimnazjum o. Józefowi Prusowi oraz o. Bernardowi. Opierając się jedynie na niezarejestrowanej w sądzie darowiźnie oraz ustnych zgodach kurii metropolitalnej i księdza proboszcza z Zawoi ojcowie, z pomocą rodzonych braci o. Bernarda – Kazimierza i Augustyna, zaczęli gromadzić w latach 1937 oraz 1938 materiał budowlany, by rozpocząć budowę niewielkiego budynku. Wiosną 1939 r. powstał barak, który zdołano przykryć przed zimą. Prace z oczywistych przyczyn zostały przerwane, barak został przekazany pod nadzór Kazimierza Smyraka. Ojciec Bernard skierowany został przez przełożonych do pełnienia funkcji magistra kleryków w nowo wybudowanym klasztorze we Lwowie, skąd w obawie przed prześladowaniami komunistów za jego artykuły z czasów wojny domowej w Hiszpanii demaskujące antykościelny charakter komunistycznej rewolucji, powrócił w 1941 r. po wybuchu wojny niemiecko-rosyjskiej. Po przyjeździe do Zawoi natychmiast rozpoczął starania o legalizację darowizny gruntu, uprawomocnioną dekretem sądu w Makowie Podhalańskim w 1942 r. oraz zorganizował ekipę budowlaną, która do 1944 r. wybudowała czteroizbowy dom mieszkalny pozostający w stanie surowym do zakończenia wojny. Przełożeni skierowali o. Bernarda w 1943 r. do Warszawy celem zorganizowania nowo powołanego domu zakonnego, który w założeniach miał być stałą siedzibą prowincjała. Wytężone prace organizacyjne i duszpasterskie trwały do wybuchu Powstania Warszawskiego, w czasie którego o. Smyrak służył pomocą duchową powstańcom, opiekował się rannymi i organizował zbiórki leków i materiałów opatrunkowych. Trzeciego września 1944 r. został ranny w rękę. Do kapitulacji powstania przebywał w Warszawie, później przewieziono go w ciężkim stanie do szpitala św. Łazarza w Krakowie. Zakażony gangreną nie zgodził się na amputację ręki i przez miesiąc walczył o życie. Dopiero transfuzja krwi i operacja przywróciły zakonnika do zdrowia.
Po rekonwalescencji o. Bernard wrócił do Zawoi, gdzie przebywał do końca wojny w rodzinnym domu, ukrywając się przed Niemcami w specjalnie przygotowanej kryjówce pod podłogą ganku, odprawiając dla sąsiadów i rodziny codzienne msze święte. Po zakończeniu wojny o. Bernard na własną rękę z pomocą Kazimierza Bogdanika wykończył dom Za Kamieniem. Z jego też inicjatywy mieszkańcy Przysłopia wybudowali w 1946 r. drewnianą kaplicę, którą w latach 1947–1948 powiększyli. Kaplica ta w 1948 r. otrzymała prawa kaplicy publicznej. Zakon nadal nie miał sprecyzowanego pomysłu, co zrobić z budynkiem w Zawoi. Pierwotnie był on przeznaczony na wypoczynek dla kadry i uczniów wadowickiego gimnazjum, ale tylko na okres wakacji i zimowych ferii. Przez resztę roku stał pusty. W porozumieniu z założycielem zgromadzenia Sióstr Karmelitanek Dzieciątka Jezus o. Anzelmem Gądkiem próbowano osadzić tu siostry karmelitanki, jednak po trzech latach siostry, nie widząc możliwości rozwoju swego domu, odeszły z uwagi na brak możliwości utrzymania się w trudnym miejscu oraz brak stałej opieki duszpasterskiej.
Nieuregulowany stan prawny, brak jasnego stanowiska władz zakonnych, a także niektóre samowolne poczynania o. Bernarda stały się w latach 1942–1954 zarzewiem wielu sporów i konfliktów między proboszczami sąsiednich parafii w Zawoi, Stryszawie i Makowie Podhalańskim a ojcem Bernardem. Początki sporów miały miejsce już w momencie legalizacji darowizny gruntu Za Kamieniem na rzecz Karmelu, swoje protesty do kurii artykułował administrator zawojskiej parafii ks. Józef Świąder. Ksiądz proboszcz Franciszek Sitko, oprócz listów i skarg kierowanych do kurii i prowincjała karmelitów, poświęcił sporom z o. Bernardem siedem stron kroniki parafialnej. Zarzuca mu, że kilka razy został przez niego wprowadzony w błąd, gdy karmelita przedstawiał mu do podpisu pisma do kurii w sprawie praw publicznych dla przysłopskiej kaplicy i kaplic plenerowej drogi krzyżowej, że pod przykrywką budowy domu wypoczynkowego buduje dom zakonny, że chce odłączyć Przysłop od sąsiednich parafii, urządzając odpusty na uroczystość św. Józefa i Matki Bożej Szkaplerznej, organizując w tym wysoko położonym przysiółku róże żywego różańca, urządzając nabożeństwa Wielkiego Tygodnia czy też organizując kursy szycia i gotowania dla dziewcząt, co ma być zarezerwowane dla klasztorów, że odwiedza okoliczne domy z wizytą duszpasterską już po wizycie prawowitych proboszczów, że wykorzystuje egzaltowaną ludową pobożność. Mieszkańcy Przysłopia patrzyli na powstające dzieło z innej strony. Zadowoleni byli, że opieka duszpasterska stała się ich codziennością, że mają możliwość uczestniczenia w mszach świętych i nabożeństwach w pobliżu swojego domu, a nie w odległości 7–10 kilometrów, jak dotychczas.
Wielką jego zasługą było zapewnienie religijnej posługi mieszkańcom Zawoi mieszkającym w przysiółkach najbardziej odległych od kościoła parafialnego. Byli oni – jak stwierdził to sam ks. Franciszek Sitko, proboszcz – zaniedbani religijnie. Łączność z parafią ograniczała się do kolędy i mszy św. raz w roku, odprawianej w niewielkiej drewnianej kapliczce na Magurce, niezdolnej pomieścić wiernych z kilku przysiółków. Zazwyczaj tylko osoby młode mogły pozwolić sobie na pójście w niedzielę do parafialnego kościoła w Zawoi. Dla starszych droga była uciążliwa i długa (do Zawoi 1,5 godziny, do Makowa 2,5 godziny). Ludzie mało odróżniali mszę św. od nieszporów, nie mieli możliwości częstego przyjmowania sakramentów”. Konflikt trwał aż do przejęcia fundacji przez zakon karmelitański w 1954 r., a całkowicie wygasł dopiero w 1974 r., kiedy to decyzją biskupa Karola Wojtyły komisja złożona z proboszczów sąsiednich parafii oraz władz zakonu wyznaczyła teren nowej parafii, od parafii macierzystych odłączono 135 domów i przyłączono je do duszpasterstwa karmelitów na Zakamieniu.
Kaplica i klasztor były ustawicznie remontowane, przebudowywane i rozbudowywane. Ojciec Bernard, który do 1954 r. był faktycznym gospodarzem, mimo iż w tym czasie był karmelitą konwentualnym w Wadowicach, prowadził tu roboty budowlane, rozpoczął budowę kaplic pasyjnych, zbudował grotę Matki Bożej z Lourdes, otaczał opieką duszpasterską okolicznych mieszkańców, założył III Zakon Karmelitański, organizował pielgrzymki i rekolekcje, wprowadził w kaplicy różnorodne nabożeństwa. Organizował dla młodzieży spotkania, jasełka, spektakle teatralne o treści religijnej, do których teksty pisał sam, ale też – skecze obyczajowe i scenki rodzajowe, których scenariusze opracowywała sama młodzież, poza tym – ogniska, potańcówki i wycieczki na okoliczne szczyty, szczególnie Babią Górę. Dla ułatwienia sobie poruszania się po dróżkach i bezdrożach w trudnym, górskim terenie używał konia (jak opowiadają starsi mieszkańcy parafii pięknego siwka), na którym jeździł wierzchem, udając się do powierzonych jego opiece mieszkańców, a także na zakupy i dla załatwiania spraw urzędowych w okolicy. W roku 1954 przeniesiony został do klasztoru w Wadowicach, został tam dyrektorem III Zakonu i opiekunem Bractwa Dzieciątka Jezus, jednak jego domeną była praca rekolekcyjna i kaznodziejska. W roku 1958 przeniósł się do krakowskiego klasztoru i prowadził podobny tryb życia, ponadto kontynuował pracę nad doskonaleniem tłumaczeń dzieł św. Jana od Krzyża oraz pisał. Do Zawoi wrócił w 1960 r., a od 1963 r. został przełożonym domu zakonnego. Okres ten wyznaczają liczne rekolekcje, misje i zastępstwa proboszczów w różnych zakątkach Polski. Po kapitule w 1966 r. o. Smyrak przeniesiony został na sześć lat ponownie do klasztoru wadowickiego, gdzie organizował tradycyjną pielgrzymkę z Wadowic do Kalwarii Zebrzydowskiej, zastępował proboszczów w sąsiednich, ale także i odległych parafiach oraz prowadził pracę duszpasterską. Dziewiętnastego października 1972 r. został przeniesiony przez prowincjała o. Remigiusza Czecha do klasztoru w Łodzi. Spędził w nim ostatnie lata swojego życia, nadal głosił rekolekcje i misje parafialne. Intensywne i owocne życie o. Bernarda przerwane zostało wypadkiem z 18 marca 1980 r., kiedy został potracony przez samochód. Z wstrząśnieniem mózgu skierowany został do szpitala, gdzie przeleżał tydzień. Miesiąc później schodząc ze stopni ołtarza, przewrócił się i upadając, uderzył głową w posadzkę. Trzeciego maja z diagnozą wylewu krwi do mózgu trafił znów do szpitala i po kilku dniach, 8 maja zmarł. Jego pogrzeb w dniu 10 maja prowadzony był przez biskupa Władysława Ziółka, uczestniczyło w nim około setki kapłanów, dziesiątki sióstr zakonnych i zakonników oraz tłumy wiernych, którzy w swoim życiu zetknęli się z o. Bernardem osobiście bądź znali go z jego twórczości.
Zmarł wielki człowiek, tytan pracy, twardy, ale też uparty góral, który zostawił po sobie wiele dzieł – od materialnych, jak klasztor w Zawoi i publikacje, po duchowe głoszone na misjach, rekolekcjach i kazaniach albo utrwalonych w wersji papierowej. Człowiek, który wniósł stałą duszpasterską opiekę w tereny zaniedbane wcześniej w tym względzie, ceniony zarówno przez prostych, nieraz słabo wykształconych mieszkańców Zawoi, ale też przez osoby z gruntownym przygotowaniem teologicznym, filozoficznym i literackim. Jego dorobek to oprócz wymienionych wyżej dzieł takich, jak klasztor w Zawoi i tłumaczenie św. Jana od Krzyża, to 47 książek, 6 dramatów scenicznych, około 300 artykułów, 270 wierszy luźnych i 2 cykle poetyckie, 25 pieśni, hymny kościelne, muzyka do sześciu pieśni. Pamięć o o. Bernardzie Smyraku jest żywa wśród parafian z Zawoi-Zakamienia, nie tylko wśród tych już nielicznych, którzy pamiętają go z jego działalności w naszym przysiółku, ale też wśród młodszych osób. Cytaty z Misterium Męki Pańskiej, jego kazania przywoływane są w rozmowach mieszkańców, wspominane są organizowane przez niego imprezy dla młodzieży.
Zbierając materiały do artykułu, bardzo często spotykałem się z wyrażanym pragnieniem, by o. Bernard wrócił do Zawoi i spoczął w miejscu, gdzie trwa jedno z wielkich dzieł jego życia. Mieszkańcy przywitają go z pewnością gorąco.
Żurek Jan