W dniu 19 sierpnia 2024 roku dotarła do nas smutna wiadomość. Po krótkiej, lecz ciężkiej chorobie zmarła Hermina Spyrka, mieszkanka początkowo zawojskiej a później stryszawskiej części Przysłopia – działaczka społeczna, regionalistka, śpiewaczka, gawędziarka, lokalny przewodnik, wreszcie zielarka.
Życie Pani Herminy (albo Babci Herminki, bo tak rozpoznawała i znała ją większość mieszkańców Przysłopia i Zawoi) przypadało na trudne i ciężkie czasy, nie rozpieszczało jej zbyt mocno, a jednak do końca zachowała ona humor, życzliwość dla przyjaciół, znajomych i wszystkich ludzi, których Pan Bóg postawił na jej drodze, zaangażowanie w sprawy społeczności, w której żyła. Jej życiorys spokojnie podzielić można na kilka osób i jeszcze Babcia Herminka miałaby się czym pochwalić.
Urodziła się 7. marca 1941 roku jako najstarsza z czterech córek Anny z domu Kawiak i Juliana Babiarczyk. Jedynym epizodem z wojennych lat, który wyrył się w pamięci małej dziewczynki był widok niemieckiego żołnierza zabitego podczas strzelaniny w osiedlu Spyrkówka w pobliżu granicy III Rzeszy i Generalnej Guberni. Oddział partyzancki „Garbnik” dowodzony przez por. Czesława Świąteckiego ps. „Surma” podczas przewożenia przez granicę broni odebranej ze zrzutu natknął się na Przysłopiu na patrol niemieckiego Grenzschutzu i w wyniku strzelaniny zabił dwóch strażników granicznych. Mama zabrała małą Herminkę na miejsce potyczki i obraz niemieckiego strażnika leżącego pod zielonym płaszczem pozostał w jej pamięci do końca życia. Ciężkie wojenne czasy pamiętała bardziej z opowiadań swojej mamy; ukrywanie się młodzieży przed wywózką na przymusowe roboty do Niemiec, głód, nielegalne hodowanie świni schowanej w bunkrze wykopanym w skarpie poza domem, ucieczki z jedyną krową do lasu przed niemieckimi obławami, wreszcie zabranie tej krowy. Na koniec wojny w rodzinie Babiarczyków została jedna koza, lecz także i ją ukradli kilka miesięcy później złodzieje, którzy zakradli się nocą do stajenki i wyprowadzili kozę. Pilnującego stajni starego wujka Wojtka Bogdanika postraszyli serią z karabinu i zniknęli.
Lata powojenne zaznaczyły się w pamięci Babci Herminki obrazkami radzieckich żołnierzy: skośne oczy, filcowe bury, szary płaszcz, czapka uszanka z czerwona gwiazdą. Chodzili po domach i szukali jedzenia, gorzałki, napastowali młode dziewczyny. Handlująca pokątnie sąsiadka rodziny Babiarczyków, Jakubinka z grzechyńskiej Polany darowała malutkiej Hermince pachnące mydełko, to nawet ono zostało ukradzione i zjedzone na miejscu, co mała dziewczynka przeżyła bardzo boleśnie. Czas powojenny to był też okres wytężonej pracy dla całej rodziny Babci Herminki związanej z budową nowego domu w bezpośrednim sąsiedztwie starego, po drugiej stronie drogi prowadzącej przez osiedla Pod Grapą i Za Borem.
Po osiągnięciu szkolnego wieku rozpoczęła Hermina naukę w miejscowej szkole. Zajęcia odbywały się w wynajętych pomieszczeniach w prywatnych domach rozrzuconych po całym Przysłopiu. Część zajęć przedszkolnych i szkolnych odbywała się także w rodzinnym domu Babci Herminki, mieszkały w nim także niektóre nauczycielki. Koniec edukacji szkolnej oznaczał w tamtych latach konieczność podjęcia pracy zarobkowej. Jako 16-letnia dziewczyna wyjechała do pracy w Państwowym Gospodarstwie Rolnym w Nochowie koło Śremu, następnie nieco bliżej, do Bierunia Nowego. W 1964 roku wyszła za mąż za sąsiada z niedalekiego osiedla Spyrkówka i wyjechała z nim do pracy na Górny Śląsk, w okolice Rybnika. Młodzi małżonkowie mieszkali wtedy w Szczejkowicach, Przegędzy i Kobiórze, obydwoje pracując w leśnictwie. Po kilku latach młoda rodzina już z dwójką dzieci – synem Krzysztofem i córką Jolantą – przeprowadzają się w rodzinne strony, na Przysłop i mieszkając na Spyrkówce u rodziców męża rozpoczynają budowę swojego domu. W tym czasie rodzi się im trzecie dziecko – córka Iwona. Sielanka nie trwała zbyt długo. W 1970 roku, dosłownie kilka dni po przeprowadzce do nowego domu mąż ginie w wypadku podczas ścinki drewna w lesie. Pani Hermina zostaje sama z trójką malutkich dzieci.
W 1974 roku wychodzi ponownie za mąż, zostaje żoną Józefa Spyrki, i mamą trójki córek, Marii, Małgorzaty i Anny. Wiedzie pracowite życie dzieląc czas między rodzinę, pracę w gospodarstwie rolnym, a od 1984 roku jako woźna w miejscowej szkole oraz działalność w przysłopskim Kole Gospodyń Wiejskich, gdzie dokształca się w zespole Przysposobienia Rolniczego, uczestniczy w kursach gotowania i pieczenia. Przez blisko 50 lat prowadzi ostatnia posługę dla zmarłych sąsiadów i znajomych przewodnicząc modlitwom w domach zmarłych, czy kaplicy cmentarnej i odprowadzając ich na miejsce wiecznego spoczynku. Wynajmuje w swoim domu pomieszczenia na sklep spożywczy a także prowadzi zlewnię mleka.
Przyzwyczajona do intensywnego trybu życia nie odpoczywa Babcia Herminka także na zasłużonej emeryturze, wręcz przeciwnie, bierze na siebie kolejne zajęcia. Przez kilkanaście lat, począwszy od 1993 roku zajmuje się organizowaniem corocznych wyjazdów parafian na Pielgrzymkę Rodzin Archidiecezji Krakowskiej do Kalwarii Zebrzydowskiej. Po powstaniu w 1999 roku Stowarzyszenia na Rzecz Zrównoważonego Rozwoju angażuje się w jego działalność aktywnie biorąc udział w przygotowaniach do corocznego festynu szkolnego: powołuje do życia zespół śpiewaczy „Nase Krzesnomatki” oraz grupę kabaretową przygotowując występy muzyczne i zabawne skecze. Zainicjowała i bardzo mocno zaangażowała się w odnowienie kaplic Męki Pańskiej znajdujących się w pobliżu kościoła pw. św. Józefa Robotnika w Zawoi Zakamień, osobiście zbierając fundusze na ich remont, prowadząc rozmowy z projektantami i wykonawcami prac renowacyjnych. Prowadziła lekcje pokazowe i zajęcia z regionalistyki dla dzieci z Przysłopia a także dla przyjezdnych grup chcących podziwiać piękno naszych okolic, przez kilka lat pełniła też rolę lokalnego przewodnika oprowadzającego wycieczki po Przysłopiu, odwiedzając miejsca związane ze ścieżką edukacyjną Szkoły Podstawowej nr 4 oraz z Podbabiogórskim Ekomuzeum i prezentując ze swadą ciekawe gawędy i anegdoty związane z tymi miejscami. Prowadziła też popołudnia i wieczory gawęd dla młodzieży i starszych. Gawędziarstwo i śpiew regionalny zafascynowały ja na tyle silnie, że wzięła udział w Powiatowym Przeglądzie Gawędziarskim w 2005 roku, na którym zdobyła pierwsze miejsce, oraz w Sabałowych Bajaniach w Bukowinie Tatrzańskiej w tym samym roku, gdzie jury wyróżniło jej gawedę. Została również wyznaczona do pełnienia honoru Starościny V Powiatowych Dożynek w Zawoi w 2008 roku. Pani Irena Małysa, autorka serii poczytnych książek historyczno-kryminalnych poprosiła Babcię Herminkę o konsultacje gwarowe niezbędne do jej pracy nad kolejnymi tomami serii umiejscowionej częściowo w okolicach Babiej Góry i oczywiście spotkała się z pozytywnym odzewem.
Jej wkład w promocję babiogórskiej kultury został wysoko oceniony i doceniony, w roku 2021 za swoje zasługi uzyskała nadawany przez wójta gminy Zawoja tytuł Gaździny Babiogórskiej. Postać i dorobek pani Herminy Spyrki prezentowany był wielokrotnie w mediach – prasie lokalnej (Pod Diablakiem, Małopolska Kronika Beskidzka, Biuletyn Podbabiogórski), regionalnej (Gazeta Krakowska, Dziennik Zachodni) i ogólnopolskiej (Gazeta Wyborcza, Przyjaciółka), w audycjach radiowych Radia Plus, Radia Zet, Programu I Polskiego Radia, czy w programach telewizyjnych i streamingowych (Zawoja. Kierunek z widokiem, Babiogórska Orkiestra Dęta w Zawoi kolędowanie 2020, Skarby Górali, Zielarka z Zawoi Agape TV).
Panią Herminę nieco bolał i denerwował fakt zaszufladkowania jej ostatnimi czasy jako zielarki z odsunięciem w dalsze tło jej całego bogatego dorobku . Jeszcze kilkanaście dni przed śmiercią skarżyła mi się, że wykreowana została na „szeptuchę”, że nigdy nie była zielarką w pełnym tego słowa znaczeniu, a jej znajomość ziół i ziołolecznictwa nie wychodziła ponad wiedzę przeciętnej gospodyni wiejskiej interesującej się nieco przyrodą. Miejmy nadzieję, że dorobek Pani Herminy wyjdzie w naszej pamięci poza tą szufladkę i że zostanie zapamiętana jako człowiek renesansu, wielu zainteresowań i kobieta ciepła, pogodna, życzliwa i optymistycznie nastawiona do życia wraz z wszystkimi jego trudnościami i ciężarami.
Babcia Hermina doczekała się w swoim życiu dwudziestu wnuków, dziewięciu prawnuków. Dwójki wnuczek nie zdążyła spotkać na ziemi, tuli je pewnie teraz w rajskim ogrodzie, a dwóch prawnuczek już nie doczekała, urodziły się po jej śmierci.
Miejsce wiecznego spoczynku pani Herminy znajduje się na cmentarzu parafialnym w Zawoi Zakamień.
Jan Żurek